Niedawno przeprowadziliśmy się do lasu w okolicach Iłowa. Wcześniej, od czasów studiów mieszkaliśmy w Olsztynie, natomiast od końca roku 2012 chodziliśmy do zboru Baptystów. W czerwcu 2013 r. przyjęliśmy chrzest i zostaliśmy oficjalnie członkami kościoła.
Razem z moją żoną, nawróciliśmy się w tym samym czasie – pod koniec października 2012 r. W tamtym okresie przeżywałem dość trudny czas – urwały i pozmieniały mi się wtedy plany na przyszłość i nie wiedziałem w tamtym momencie, co mam ze swoim życiem dalej zrobić. Planowałem iść na doktorat po ukończonych studiach, myślałem o pozostaniu na uczelni, ale niestety nie dostałem się…
Mniej więcej w tym samym czasie, koleżanka napisała mi, że powinienem pójść na kurs Alfa, który był organizowany przez kościół baptystów. Koleżanka mówiła, że miała sen, który nakłaniał ją, by powiedziała mi o Alfie. Nie miałem pojęcia, co to jest, więc zaczerpnąłem informacji z Internetu. Ludzie pisali o tym kursie różne rzeczy, m.in. to, że jest to po prostu sekta… Choć mieliśmy wiele obaw, stwierdziliśmy z żoną, że pójdziemy chociaż na jedno spotkanie i zobaczymy co to jest tak naprawdę. Skoro komuś, aż się przyśniło, żeby nam o tym powiedzieć, to musimy to sprawdzić.
Dzięki Bogu, na pierwszym spotkaniu się nie skończyło! Na trzecim, na którym poruszany był temat o krzyżu – co się na nim stało i co zrobił dla nas Jezus, zaczęło do mnie docierać, że zbawienie jest również i dla mnie – osobiście! Nie tylko dla abstrakcyjnego świata, ale właśnie i dla mnie! Dotarło do mnie także to, że również ja przyczyniłem się do cierpienia Pana Jezusa na krzyżu i że przeze mnie musiał On umrzeć.
Z ludzkiego punktu widzenia, nie miałem jakichś „potężnych” grzechów i nie prowadziłem jakiegoś wywrotowego życia przed moim nawróceniem, ale jest trochę rzeczy, których powinienem się wstydzić. Z tych nieciekawych rzeczy było np. to, że interesowałem się paranormalnymi rzeczami i doświadczeniami z niebezpiecznych duchowo sfer, m.in. medytacjami wschodu, bawiłem się w tarota, ale dzięki Bożej łasce nie zagłębiłem się w te rzeczy bardzo głęboko. Nie żyłem blisko z Bogiem, wierzyłem na swój sposób w Niego, czułem, że jest, ale nie miałem z Nim żadnej relacji i nie byłem nigdy zbyt „kościelny”.
Po tamtym „alfowym” temacie, bardzo mocno poczułem, że moje dotychczasowe życie nie było dobre w oczach Boga i że przyczyniłem się do Jego cierpienia na krzyżu. Nie przespałem z tego powodu dwóch albo i trzech nocy. W tych dniach właśnie uświadomiłem sobie, że sam Bóg ma dla mnie wyjście!
Pójście za Jezusem to była najlepsza rzecz w moim życiu, Bóg pomógł mi dorosnąć i trochę poważniej żyć. Od czasu nawrócenia czuję i widzę Boże błogosławieństwo nad nami i Jego pomoc. Po nawróceniu odczuliśmy razem, że powinniśmy mieć już dziecko i Pan nam je dał, a w dodatku otrzymałem od Niego pracę marzeń – moje hobby (fotografowanie) stało się moim zarobkiem i w niedługim czasie pojawiła się możliwość założenia firmy. Dzięki Bogu za Jego łaskę! Bóg jest dobry i ten rok jest już czwartym rokiem, od kiedy idę przez życie razem z Jezusem!