Pochodzę z rodziny katolickiej, powiedziałabym – o charakterze „świątecznym”, ponieważ nasza rodzinna aktywność religijna ograniczała się jedynie do różnych świąt. Od małego byłam przekonana, że Bóg istnieje. Byłam grzecznym dzieckiem i nawet później jak dorosłam starałam się żyć w szacunku do siebie samej i innych ludzi. Moi rodzice byli zapracowani i spędzałam mnóstwo czasu z moją babcią. Ona z kolei była gorliwą katoliczką i chodziła co niedzielę do kościoła. Była w tym wszystkim bardzo rozsądna i nie bała się mówić, co jej się tam podoba, a co nie, co jest dobre, a co złe. Babcia wywarła na mnie dość duży wpływ. Ja osobiście, odkąd pamiętam, zawsze rozmawiałam z Bogiem, mówiłam Mu o wszystkim, o wiele rzeczy Go prosiłam, wiele razy Go sprawdzałam. Bóg potwierdzał mi Swoją obecność! Widziałam jak mnie chroni przed różnymi złymi rzeczami, jak pozwala uniknąć mi różnych niebezpiecznych sytuacji. Kiedy oglądałam w telewizji zagraniczne filmy, w których pokazane były inne kościoły, w których jest pastor, mający rodzinę, a na nabożeństwach ludzie głośno i radośnie śpiewają i modlą się na głos – podobało mi się to i marzyłam o tym, by być w takim kościele!
Od przedszkola miałam przyjaciółkę, z którą trzymałam się i z którą znamy się jak takie dwa łyse konie. Oczywiście chodziłyśmy na imprezy, umiałyśmy się dobrze bawić, ale to wszystko było rozsądne. Starszy brat jednego z kolegów naszej paczki, był jakiś taki dziwny. Dziwny, bo wierzył w Boga tak, jakby Go osobiście znał! Był dla nas wariatem – mówił ciągle o Bogu, czytał Biblię – a nam się wydawało, że jest to zarezerwowane tylko dla księży. Ale z drugiej strony bardzo nas fascynował i jego inność byłą dla nas w jakiś sposób inspirująca! Ciekawiła mnie jego bliskość z Bogiem. W tym czasie interesowaliśmy się filozofią, literaturą i sztuką. Imponowało nam to, że Tomek maluje i byliśmy dumni, że znamy działdowskich artystów. Któregoś dnia zaprosiliśmy Tomka i zadawaliśmy mu wiele trudnych pytań, na które księża na religii nie udzielali nam odpowiedzi, a on na każde z nich potrafił odpowiedzieć i to na dodatek potwierdzał swoje odpowiedzi w wersetach Pisma Świętego! Słuchając go, byliśmy naprawdę w wielkim szoku, bo nie potrafiliśmy go w żaden sposób zagiąć! Rozmowy z nim nie pozostały bez echa, bo ja gdzieś wewnątrz siebie analizowałam to, o czym nam mówił i wiele z tych rzeczy pozostało mi w sercu. Zapraszał nas na chrześcijańskie spotkania, na które sam uczęszczał, ale ja bałam się na nie pójść. Zwłaszcza, że był to czas, kiedy pojawiały się różne sekty i rodzice bardzo nas przestrzegali, żebyśmy nigdy nie próbowali uczęszczać na żadne dziwne spotkania. Po tym wszystkim coraz mniej podobały mi się imprezy, coraz gorzej czułam się wśród imprezujących znajomych. Szukałam Boga i głęboko zastanawiałam się, co dalej z moim życiem. Przygotowywałam się w tym czasie do matury. Okres szkoły średniej był dla mnie dobrym czasem. Miałam dużo znajomych, grałam intensywnie w koszykówkę i jeździłam z przyjaciółkami na różne turnieje, wiedziałam jednak, że wkrótce to się skończy, a ja cały czas nie wiem co dalej – na jakie studia mam pójść, dzienne czy zaoczne, jaki kierunek mam wybrać… Chodziłam do kościoła katolickiego co niedzielę, rodzice śmiali się ze mnie, że jestem „taka święta”. A ja choć chodziłam tam regularnie, to czułam, że jak wchodzę tam pusta, w takim samym stanie również z niego wychodzę…
W tym czasie miałam taką poważną dla mnie sytuację, kiedy oszukałam i mocno zawiodłam moją przyjaciółkę. Strasznie źle z tym się czułam i byłam tym naprawdę załamana. Wtedy zaczęłam mocno modlić się do Pana Boga i postanowiłam iść na to chrześcijańskie spotkanie, na które wiele razy byłam zapraszana. Dziwne to było dla mnie, że spotykają się oni w bursie, a nie w jakimś budynku kościelnym, jednak pomimo tego, charakter spotkania bardzo mi się podobał! Poruszyło mnie to, jak ludzie się modlą i jak śpiewają dla Boga. Stwierdziłam, że to jest to, czego szukałam! Wtedy poczułam, że Bóg jest pośród tych ludzi. Odkąd zaczęłam uczęszczać na te spotkania, czułam jak się zmieniam, jak zmienia się moje myślenie, modliłam się, by Bóg wskazał mi drogę, którą mam iść, jaką wybrać szkołę, modliłam się też o męża…
Przełomowym momentem w moim życiu, od którego zaczął się mój nowy początek z Bogiem, była pokutna modlitwa, kiedy po wspomnianym oszukaniu przyjaciółki, uświadomiłam sobie, że choćbym nie wiem jak starała się być w porządku wobec Boga i ludzi, to sama nie dam rady. Wiedziałam, że nie chcę już tak żyć bez Boga, grzesząc i zawodząc nie tylko Jego, ale i bliskie mi osoby i zaczęłam przepraszać Boga za wszystkie moje grzechy. To był poważny zwrot w moim życiu, kiedy poczułam jak Pan Bóg wszystko mi wybaczył. Odczułam silne pragnienie życia zgodnego z tym, co Bóg mówi, nie chciałam już chodzić na imprezy, nie chciałam mieć chłopaka, tylko od razu męża i chciałam się w tym wszystkim podobać Bogu. I tak Bóg też sprawił, że zmienił moje życie, pokierował moim dalszym losem, dał mi męża i razem z nim mogę iść za Panem, naśladując Go i mając w sercu pokój z powodu wybaczonych grzechów.