Wychowałam się w rodzinie katolickiej, gdzie dużą rolę przywiązywało się do religii i kościoła, ale mało rozmawiało się o Bogu. Jako małe dziecko zadawałam sobie pytania, np. „Kim jest Bóg? Jak wygląda? Gdzie mieszka? Jak jest w niebie?” Mama nie umiała udzielić mi wystarczających informacji na ten temat. Wiedziałam, że Bóg jest wszędzie, nie tylko w tabernakulum, lecz żyje w nas. Nie miałam z Nim jednak bliskich relacji. Najczęściej przypominałam sobie o Nim, jak było mi źle, gdy przeżywałam różne problemy. Wtedy sięgałam do Biblii i otrzymywałam pocieszenie lub odpowiedzi na moje dylematy. Wierzę, że Bóg posyłał i dalej posyła mi dobrych ludzi, którzy mi pomagają w trudnych sytuacjach, najczęściej jest to rodzina, znajomi, a nawet obcy ludzie. Nigdy nie buntowałam się przeciwko Bogu, a trudności, które mnie spotykały odbierałam w ten sposób, że Bóg chce mnie doświadczyć, poddać próbie lub, że lepiej wie, co w perspektywie czasu jest dla mnie najlepsze. Myślę, że prowadziłam aktywne życie w kościele rzymsko – katolickim, uczęszczałam na msze święte, przyjmowałam sakramenty, brałam udział w pielgrzymce do Częstochowy, chodziłam także na oazy dla młodzieży. Jednak chodząc do kościoła czułam, że coś jest nie tak, że czegoś mi brakuje. Miałam niedosyt tego, co Bóg chce nam przekazać. Wydawało mi się, że jest tam za mało Słowa Bożego lub to, że ciągle czytane są w ciągu roku te same fragmenty Biblii. Zastanawiało mnie również to, dlaczego mam przestrzegać danych zaleceń w kościele, które jeden papież zatwierdza, a drugi znosi. Zdarzało się, że miałam postanowienie, aby czytać Biblię, ale okazywało się, że był to słomiany zapał. Szybko się zniechęcałam dlatego, że nie rozumiałam niektórych fragmentów, a język wydawał mi się archaiczny (czytałam Biblię Tysiąclecia).
Ciekawy jest fakt, że gdy po raz kolejny pojawiła się myśl powrotu do Biblii (właściwie to modliłam się o to), to następnego dnia poznałam Arka, który zaproponował mi pomoc. I tak przez około 2 lata pod kierunkiem Arka zgłębiałam Słowo Boże, rosła moja świadomość o Bogu i tego, czego od nas oczekuje. Po niedługim czasie zauważyłam, że przestałam przeklinać i wymieniać imienia Boga na daremno – co mi się niestety czasami zdarzało. Zdziwiło mnie to, że bardzo zaczęło mnie drażnić, gdy ktoś przy mnie wyraża się niestosownie i często zwracałam uwagę. W tym czasie chodziłam do kościoła, gdzie starałam się oddzielać to, co biblijne od tego, co jest tradycją kościoła. Czasami uczestniczyłam też w nabożeństwach Kościoła Chrystusowego w Lidzbarku i w Działdowie. Duże wrażenie wywierał na mnie sposób w jaki można się modlić, co świadczy o bliskich relacjach z Bogiem. I tak myślałam sobie – „też bym tak chciała”. Często dotykały mnie słowa śpiewanych pieśni i sposób w jaki są śpiewane. Czułam, że to jest prawdziwe, a również relacje między ludźmi. Przeżywałam dysonans związany z tym, co mówi Biblia, a czego naucza kościół. Jednak zawsze uważałam, że najważniejsze jest to, co Bóg przekazał nam w Biblii. Czekałam z wyznaniem wiary, choć cały czas wierzyłam, że Bóg jest, że dzięki Jezusowi mamy zbawienie. Bałam się nie wiem dokładnie czego, myślałam, że jeszcze nie jestem gotowa i czekałam na jakiś znak od Boga. I wydarzyło się coś niesamowitego. Gdy obudziłam się w środku nocy, usłyszałam głos: „Dlaczego nie teraz? Przecież to proste!” Usłyszałam nakaz, by uklęknąć, wyznać swoje grzechy i wyznać, że Jezus jest moim Panem. Po tym wyraźnie odczułam, że spływa na mnie łaska Ducha Świętego. Teraz czuję spokój i radość. Moje dotychczasowe rozterki zostały gdzieś za mną. Teraz gdy czytam Biblię, lepiej ją rozumiem, jakby zdjęta została jakaś zasłona. Myślę, że jeszcze długa droga przede mną, ale chciałabym budować żywe relacje z Bogiem, żeby zawsze był na pierwszym miejscu mojego życia.
Wierzę, że Jezus przyszedł na świat, by oddać życie za nasze grzechy, dzięki temu mamy życie wieczne. Jezu, Ty jesteś Drogą, Prawdą i Życiem, dlatego pragnę kroczyć Twoją drogą. Prowadź mnie i umacniaj w wierze. Amen.