Wyrosłam w typowej rodzinie należącej do wyznania rzymsko-katolickiego. Mówię „typowej”, ponieważ jak większość takich, znanych mi rodzin, odwiedzaliśmy kościół całą rodziną jedynie podczas konkretnych ceremonii typu chrzest, komunia, ślub czy pogrzeb. Pomimo takiej powierzchowności religijnej, ja sama od zawsze wierzyłam w żywego Boga, niezamkniętego w tej całej ramowości, figurach, obrazach, długich, wyuczonych modlitwach. Już jako małe, 9-letnie dziecko wołałam o pomoc i rozmawiałam z żywym Bogiem w modlitwach, pełnych wiary w możliwości naszego Pana.
Pierwszym głównym powodem i motorem mojej wiary, zaufania w niczym nieograniczoną moc Pana Boga była niezbyt dobra sytuacja mojej ukochanej, najstarszej siostry, która piastowała dla mnie urząd mojej mamy. Moja siostra szybko wyprowadziła się z domu i założyła swoją rodzinę. Pamiętam jak bardzo źle to zniosłam…
Moja siostra nie miała lekko, jej mąż nadużywał alkoholu… To właśnie osoba i sytuacja rodzinna mojej siostry była pierwszym krokiem ku prawdziwej drodze, która zaprowadziła mnie do miejsca, w którym znajduję się dzisiaj.
Ja osobiście chodziłam do kościoła nie, żeby zaliczyć niedziele. Bardzo wierzyłam w to, że Kościół katolicki wierzy i wyznaje żywego Boga, że to jest ta prawdziwa droga. W między czasie moja siostra dołączyła do Organizacji Świadków Jehowy. Miałam nawet okazje jako dziecko uczestniczyć w kilku zebraniach, na które zabrała mnie siostra. W sumie dzięki siostrze i jej znajomości Pisma zainteresowałam się treścią Biblii. Imponowała mi wtedy jej szeroka wiedza i znajomość Biblii. Także ja zaczęłam zaglądać do Pisma. Pamiętam doskonale słowa mojego szwagra, który zawsze podkreślał, że w kościele katolickim treść 10 przykazań nie jest kompletna, że brak w nim przykazania odnośnie zakazu czczenia figur i obrazów. Z czasem sama na własne oczy mogłam przekonać się, że szwagier nie kłamał, że miał rację. I to spowodowało, że zaczęłam więcej porównywać treść Biblii z przekazem informacyjnym reprezentowanym w kościele.
Dziś już wiem że wiedza na temat Biblii i Żywego Boga przedstawiana przez Świadków Jehowy odbiega znacznie od Oryginalnego Przekładu Biblii i wyznawane przez Nich prawdy nie są zgodne z Wolą Naszego Pana. Niemniej jednak wtedy kiedy byłam dzieckiem kontakt z moją siostrą i jej fascynacja Pismem wzbudzało we mnie zainteresowanie treścią Słowa Bożego. Dziś wiem że był to jeden z wielu punktów w Bożym planie dla mojego życia, wiem że u Boga nic nie dzieje się przypadkowo i nasz Pan jest wstanie wszystko obrócić ku dobremu !!! Ja od samego początku mojej Biblijnej Drogi czytałam Nowy Testament uznawany przez Kościół Katolicki i to dzięki Jego treści zbliżyłam się całym sercem do Boga !!!
W miarę przybywania mi lat, ta moja dziecięca wiara i upór w szukaniu Boga przygasł. Wrosłam w naukę Kościoła rzymskiego przekazywanej na religii, ale mimo to zawsze wolałam modlitwę na zasadzie rozmowy, niż gotowych modlitewnych sformułowań. Jako katoliczka, przyjęłam wszystkie sakramenty od chrztu do ślubu kościelnego, wierząc, że przybliży mnie to do Boga. Nada pełni mojemu duchowemu życiu. Jednak moje życie nie wiele się zmieniło. Dalej trwałam w grzechu i miałam typowo katolickie spojrzenie na świat, od spowiedzi do spowiedzi. Z czasem zaczęłam dostrzegać jak bardzo puste jest to, co robię i nie wnosi zupełnie nic do mojego duchowego życia. Jednak Bóg miał plan dla mnie i postanowił odnaleźć tę małą dziewczynkę, która z takim zaufaniem i wiarą i miłością powierzała Mu swoje dziecięce problemy.
W 2010 r. wyszłam za mąż. To był wspaniały czas, czułam się spełniona. Krótko po ślubie postanowiłam, że jako prawdziwa wierząca katoliczka, która właśnie założyła rodzinę powinna w domowej biblioteczce posiadać swoją własną Biblię. I tak się stało! Kupiliśmy Pismo Święte. I dziś już wiem, że to nie przypadek. Ja miałam mieć ją w domu i zrobić z niej użytek. Otworzyłam ją prędzej niż mi się to wydawało. Krótko po ślubie zaszłam w ciążę. I to właśnie ciąża z moim pierwszym synkiem była punktem zwrotnym w moim życiu. Bóg postanowił sprowadzić mnie na dobre tory prawdziwej wiary przez ciężkie doświadczenie podczas pierwszej ciąży. Do 12. tygodnia ciąża przebiegała prawidłowo pod względem rozwoju dziecka. W 12. tygodniu świat świeżo upieczonej małżonki i niedoszłej mamy zawalił się, po prostu rozpadł się na kawałki. Dowiedziałam się, że moje upragnione dziecko może być bardzo chore. Niezbędne było wykonanie badań genetycznych. Moje dziecko w najlepszym wypadku miało mieć zespół Downa, a w najgorszym nie dożyć rozwiązania. Usłyszałam od lekarzy nawet o możliwości legalnej aborcji w tak ciężkich wadach genetycznych u płodu. I wtedy w tym oceanie bezsilności zamiast złorzeczyć i obwiniać Boga, przypomniałam sobie swoją dziecięcą wiarę w ponadnaturalne możliwości Boże. Uwierzyłam, że dopóki nie poznam wyników, Bóg może wszystko, skoro dał mi dziecko, dał mu życie, może również je uzdrowić. Wtedy w oczekiwaniu na wyniki badań prenatalnych zaczęłam wołać do Boga o pomoc. Już wiem czemu chciałam kupić Pismo Święte, bo Bóg wiedział, że mi się przyda. Wtedy na poważnie zaczęłam moją drogę z Bogiem. Przez modlitwę i czytanie Pisma. Bóg mnie nie zawiódł, uzdrowił moje dziecko. Julek urodził się w pełni normalny, poza małą wadą nerki, która została uznana za taką formę jego urody.
Wtedy moje modlitwy i czytanie Pisma Świętego w intencji zdrowia syna zamieniłam na wdzięczność dla Pana za wysłuchane modlitwy.
W trakcie samodzielnego czytania Pisma Bóg pozwalał mi zauważać różnicę w tym, jaka jest Jego wola odnośnie naszego życia, a jakie praktyki są podejmowane przez Kościół rzymski. Miałam w sercu ogromną wdzięczność dla Boga i nie podobało mi się coraz bardziej sposób postrzegania wiary i jej praktyki w kościele, w którym byłam.
W miarę jak moje poznanie Boga wzrastało, a co za tym idzie, moja wiara. Bóg postanowił mi się objawić. Wtedy poznałam pastora Arka z rodziną. Na początku łączyły nas tylko formalne stosunki z tytułu wynajmu mieszkania, lecz z czasem odważyłam się zadawać pytania odnośnie wiary i Boga, a także treści Pisma, których nie rozumiałam. To dzięki Arkowi usłyszałam ewangelię. To on powiedział mi, co należy robić, aby być blisko Boga, że jest to prostsze niż przedstawiał mi to Kościół katolicki, że należy wyznać przed Bogiem chęć pójścia za Nim, uznać Jezusa za Syna Bożego i powierzyć Mu się bez reszty, ofiarować Mu całe swoje życie.
Dziś patrząc z perspektywy czasu, dziękuję Bogu za te trudne doświadczenia w moim życiu, bo teraz już wiem, że żeby się odbić od dna, trzeba najpierw dna sięgnąć. Takim moim dnem była ta trudna ciąża z pierwszym dzieckiem. Dostrzegam wśród otaczającego mnie świata zależność, że człowiek doświadczany w trudnych sytuacjach bardziej szuka Stwórcy niż taki, któremu życiu mija bezproblemowo. Jak pisał apostoł Paweł „moc moja w słabości się doskonali” II Kor. 12:9.
Choć moje życie nie jest usłane różami, choć jest pełne trosk i doświadczeń, dziękuję Panu za to, że miał doskonały plan dla mojego życia, aby z powrotem sprowadzić mnie na drogę prawdziwej dziecięcej wiary jaką miałam kiedyś. A przed wszystkim za to, że objawił mi się takim jakim jest naprawdę – Dobrym kochającym Ojcem!
Dlatego postanowiłam opowiedzieć moją historię. Całym sercem przyznaję się do mojego żywego Boga i uznaję Jego Jedynego Syna za Pana i Zbawiciela i z całego serca dziękuję za to, co Pan Jezus zrobił dla mnie na krzyżu, że zapewnił mi życie wieczne u boku swojego Ojca. Wiem, że nie ważne co będzie jutro, ja zawsze mogę liczyć na pomoc Kogoś całkowicie doskonałego i wszechmocnego dla, którego nie ma rzeczy niemożliwych! Mogę liczyć na pomoc mojego prawdziwego Boga i że On mnie nie zostawi, co nieustannie mi pokazuje poprzez wysłuchane modlitwy i wszystkie cuda, których doświadczam, za co Mu z całego serca dziękuję! Chwała Bogu!