Pochodzę z katolickiej rodziny, takiej, w której choć regularnie uczęszczaliśmy do kościoła na msze, to jednak w domu nie poruszaliśmy tematu Boga. Ja sama również nie interesowałam się Nim, aż do momentu, gdy poznałam Renatę, która była świadkiem Jehowy i któregoś dnia po prostu odwiedziła nas w domu. Miałam wtedy 16 lat i od tego momentu zaczęłam interesować się Bożymi sprawami. To ona rozbudziła we mnie tę pozytywną ciekawość. Moi rodzice choć początkowo bulwersowali się moją nową znajomością, to jednak po jakimś czasie zaczęli akceptować nasze spotkania z Renatą. Również i mój brat przystał do Świadków Jehowy i nawet przyjął chrzest w tej Organizacji… Zaczęłyśmy wspólnie spotykać się i ona pomagała mi na swój sposób (dziś wiem, że nie do końca biblijny) poznawać Boga i Pismo Święte. Potem, kiedy wyszłam za mąż, nadal utrzymywałam kontakty z Renatą, ale mój mąż nie był zadowolony, że spędzałam z nią tak wiele czasu. W tamtym czasie interesowała mnie bardzo wiedza o Apokalipsie i o piekle, a ona uspokoiła mnie, mówiąc, że z racji tego, iż Bóg jest dla nas miłosierny nie ma dla nas żadnej kary, że mowa o piekle w Biblii jest w cudzymsłowiu i z racji tego, że jesteśmy prochem, w proch się obrócimy i nie ma się co martwić piekłem, ono nie istnieje. Wtedy gdy usłyszałam, że Bóg nie ma dla nas żadnej kary, odetchnęłam z ulgą, a te zwolnienie mnie od strachu przed karą sprawiło, że umarło we mnie zainteresowanie Pismem Świętym. Stało się tak, że powiedziałam Renacie, że nie będę już więcej do nich uczęszczać, że jednak to wszystko nie jest dla mnie i że skoro Bóg jest miłością i mnie kocha, nie mając dla mnie kary, to spokojnie mogę wrócić do Kościoła katolickiego i w nim wychowywać moje dzieci i tam też je ochrzciłam.
Moje zainteresowanie Bogiem wznowiło się, kiedy moja szwagierka Edyta, zaprosiła nas na nabożeństwo do Społeczności Chrześcijańskiej w Działdowie.
I choć na pierwszym spotkaniu odstraszył mnie krzyż (miałam w głowie utkwione nauki Świadków Jehowy o palu, że najprawdopodobniej to właśnie pal był narzędziem zbrodni w śmierci Jezusa, a nie krzyż), to jednak po wielu przemyśleniach, postanowiłam, że jednak będę tutaj uczęszczać na nabożeństwa i słuchać Słowa Bożego. Bardzo silnie odczułam, jak puste jest życie bez Boga, wypełnione w większości tylko pracą, co nie daje żadnego poczucia spełnienia! Tylko Bóg może dać pełnię zaspokojenia! Kiedy na nowo sama zaczęłam czytać Pismo Święte, doszłam do wniosku, że tylko Jezus jest pośrednikiem do Boga, że tylko On jest tą prawdziwą drogą, choć nie łatwą, ale jedyną słuszną i ja chcę nią iść! Jezus jest Bogiem i jest to dla mnie cudowna wiadomość i wyznaję, że On jest moim Panem i Zbawicielem, to On umarł za moje grzechy i wiem, że kiedy odejdę z tej ziemi, pójdę do Niego! Czuję, że Duch Święty mnie prowadzi!
Chciałam jeszcze wspomnieć jeden epizod z końca zeszłego roku. Mieliśmy w zimę kolędę, byłam wtedy sama, bo męża i dzieci nie było w domu i miałam wtedy wiele odwagi, żeby powiedzieć coś od siebie i kiedy przyszło do całowania bożka, odmówiłam, mówiąc, że nie chcę się podobać ludziom tylko Bogu, dodałam przy tym, że chodzę teraz na nabożeństwa Społeczności Chrześcijańskiej w Działdowie, że tam bardziej podoba mi się, że tam nie praktykuje się bałwochwalstwa i wolę tam pozostać. Bardzo się cieszę, że mogę tutaj być. Dziękuję Panu Bogu za to, że pokazał mi prawdziwą drogę do Niego!