Moja przygoda z Panem Bogiem zaczęła się około dwóch lat temu. Wcześniej chodziłem w kratkę do kościoła katolickiego, bo nie sprawiało mi to przyjemności, ani nie czułem czegoś specjalnego będąc obecny na mszy. Pierwszy raz zajrzałem do Biblii, gdy moja żona Edyta była w ciąży z naszym pierwszym synkiem. Otóż w pewnym momencie okazało się, że ciąża nie przebiegała pomyślnie, lekarz podejrzewał u naszego synka bardzo ciężką chorobę genetyczną, co sprawiło, że musieliśmy stawić czoło badaniom genetycznym. Stres jaki temu towarzyszył był ogromny. Moja żona, postanowiła zwrócić się z pomocą do Pana Boga, zaczęła się modlić i czytać Słowo Boże. Ja poszedłem za jej przykładem, bo coś w sercu mi mówiło, że to jest właściwa droga. Potem okazało się, że nasz synek urodził się zdrowy, poza niegroźną wadą nerki. Nie przyjąłem wtedy tego jako cud dany nam od Boga. Moja przygoda z Pismem Świętym trochę przygasła. Zawsze w trudnych sytuacjach otwierałem tą Księgę i w niej szukałem ratunku, lecz teraz wiem, że było to niemiłe w oczach Boga, ponieważ szukałem Go tylko wtedy, gdy miałem jakieś kłopoty. Przełomowym momentem w moim życiu było kupno mieszkania, które mieliśmy w zamiarze wynająć. Okazało się, że znaleźli się wspaniali ludzie, którzy byli zainteresowani wynajmem naszego mieszkania. Tymi ludźmi są Arek i Asia z dziewczynkami J. Teraz wiem, że to nie był przypadek i Bóg miał dla nas taki plan, abyśmy poznali Arka i aby on opowiedział nam Dobrą Nowinę. Na początku nie chciałem się zbytnio otworzyć na to, co on mówił, wolałem wierzyć w kościół katolicki i w to, co od dziecka miałem wpojone do głowy. W między czasie wyjechałem na 6-miesięczny kontrakt za granicę, na którym mnożyły się problemy, które powodowały, że stan mojej psychiki stale się pogarszał. W pewnym momencie moja żona Edyta powiedziała mi, że zwierzyła się z naszych problemów Arkowi. Arek wraz z moją żoną postanowili się o mnie modlić, abym wytrwał w tym trudnym dla mnie czasie. Po moim powrocie postanowiliśmy uczestniczyć w Kursie Alfa prowadzonym przez Arka, podczas tego kursu czułem jak dotyka mnie Duch Święty i otwiera oczy na pewne rzeczy. Zacząłem regularnie czytać Słowo Boże. Postanowiłem oddać swoje życie Jezusowi Chrystusowi i jestem mu wdzięczny, że On dzięki swojej śmierci wziął na siebie moje grzechy i zapewnił mi bilet do nieba! Od tamtej pory Bóg jest obecny w moim życiu i stale doświadczam Jego obecności.
Następnym krokiem było zaproszenie od Arka na niedzielne nabożeństwo. Pamiętam, że długo biłem się z myślami czy iść. Akurat w tą niedzielę, w którą było nabożeństwo byłem po nocnej zmianie. Wstałem i coś mi w głowie mówiło: „nie idź, jesteś zmęczony” itp., lecz mój wzrok przykuło wtedy pewne zaproszenie, które leżało na szafce, a które wcześniej Edyta dostała przypadkiem od Arka. Otworzyłem te zaproszenie i przeczytałem na pierwszej stronie następujący fragment: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” Ew. Mat 11:28. Nie miałem już żadnych wątpliwości, że to Pan do mnie przemówił i dał mi jasną odpowiedź na moje wątpliwości. Pojawiłem się wraz z rodziną po raz pierwszy na nabożeństwie. Spodobało mi się, ponieważ wyglądało inaczej niż w kościele katolickim, nie było żadnego przepychu, ludzie byli bardzo przyjaźnie nastawieni, każdy kto miał na to ochotę głośno się modlił. Czułem obecność Boga w tym miejscu. Od tego momentu moje życie nabrało barw, Bóg zabrał ode mnie wiele moich wad, z którymi nie radziłem sobie wcześniej. W naszym życiu Bóg dokonał także wielu cudów, między innymi takim niepodważalnym cudem jest uzdrowienie mojego synka. Podczas niegroźnego urazu w głowę Julek miał zrobiony tomograf komputerowy głowy, na którym został wykryty torbiel mózgu wielkości 11 mm !! Była to dla nas tak straszna wiadomość, że jedyną deską ratunku pozostawała modlitwa. Z lektury Pisma Świętego wiedzieliśmy już jak wielkie znaczenie ma modlitwa wielu osób w jednej sprawie i z tego powodu poprosiliśmy Arka i członków Kościoła Chrystusowego o wsparcie w modlitwie. Modliliśmy się do Boga o uzdrowienie naszego synka i po 2 tygodniach pojechaliśmy do jednego z najlepszych neurochirurgów w Polsce i dowiedzieliśmy się, że torbieli nie ma!! Dobrze wiemy, że torbiel sama z siebie nie ginie, jest to taki guz, który rośnie i wyrządza wielkie szkody w głowie, szczególnie u dziecka. Bóg jednak udowodnił nam, że dla Niego nie ma rzeczy nie możliwych i prawdziwa i szczera modlitwa potrafi działać cuda. Jest to nie podważalny dowód na to, że Bóg jest, że nas kocha i jest obecny w naszym życiu. Jeszcze innym dowodem na Boże cuda jest przykład mojej żony, która w październiku ubiegłego roku przeziębiła się, po czym doskwierała jej straszna duszność. Pewnego poranka dostała takie duszności, że zaczęła pluć krwią. Od razu trafiła do szpitala w dość poważnym stanie zagrożenia życia. Ja zostałem sam w domu z dziećmi, które też były chore. Była to dla mnie ogromna próba, z jednej strony stres związany ze stanem zdrowia mojej żony, z drugiej strony chore dzieci w domu. Lecz za każdym razem, gdy moja wiara spadała, szczerze modliłem się do Pana Boga o pomoc i zdrowie dla mojej rodziny. W tym przypadku Bóg również pokazał wielką miłość i tomograf komputerowy nie pokazał żadnych zmian u mojej żony. Niedługo potem wróciła do domu zdrowa. Wiem też, że cały Kościół Chrystusowy również wspierał nas w modlitwie, za co jesteśmy bardzo wdzięczni. W takich przypadkach widać jak wspaniałymi ludźmi są ci, którzy również tak jak my, postanowili oddać swoje życie Jezusowi Chrystusowi. Jest bardzo dużo dowodów w naszym życiu na to, że Bóg jest dobry! Dziękuję Panu Bogu, że wyrwał mnie z ciemności i że otworzył mi oczy na pewne sprawy. Jestem wdzięczny za ofiarę, którą złożył Jezus Chrystus za mnie. Postanowiłem iść za Chrystusem, być Jego naśladowcą i modlę się o akceptację ze strony mojej rodziny. Chwała Panu Bogu za wszystko, co uczynił dla mnie i mojej rodziny!